Urszula Majewska: Zbliża się jesień, a większości z nas mocno kojarzy się ona z grzybami. Co warto z nich wyczarować, aby jak najlepiej wykorzystać ich potencjał? Jaki jest Pański sposób na te skarby lasu?

Grzegorz Zawierucha: Nie ukrywam, że co roku z wielkim entuzjazmem czekam kolejnego wysypu grzybów. Pamiętam gdy jako mały chłopiec jeździłem do babci na wieś i wspólnie całą rodziną przemierzaliśmy miejscowe lasy w poszukiwaniu prawdziwków, podgrzybków czy innych rarytasów. Zresztą do dziś, gdy chodzę po lesie zawsze mam przed oczami pewną scenę z dzieciństwa (zawsze tę samą), jak potykam się o wystającą gałąź i upadam wprost na olbrzymiego prawdziwka… Znając moje szczęście z tamtych lat, pewnie nie zauważyłbym go. Natomiast co ciekawego można z takich zbiorów wyczarować? Przetwory… zawsze zabezpieczam się na zimę i już stało się tradycją w moim domu, że powstaje ich całe mnóstwo. Część grzybków suszę, z tych malutkich robię marynaty (i tu lubię poeksperymentować), a część zbiorów po obgotowaniu w wodzie z dodatkiem liścia laurowego i ziela angielskiego trafia to hermetycznej torebki i zamrażalnika… Są idealnym rozwiązaniem na późnojesienne i zimowe posiłki…

Jesień to także dynia…i to nie tylko ta wycinana na Halloween. Jak wykorzystuje Pan ją w swojej kuchni?

Rzeczywiście większości osób dynia kojarzy się z Halloween i fikuśnymi ozdobami.. Ja jednak wolę ją na talerzu i to nie tylko w postaci zupy krem… Choć i taka zupka często pojawia się jesienią na stole. Uwielbiam pierogi z farszem z dyni, czy jesienne risotto… Eksperymentuję również z przetworami i muszę powiedzieć, że dynia świetnie nadaje się na chutney, które jest świetnym dodatkiem do mięs.

A wracając do Halloween - czy obchodzi Pan to święto? A jeśli tak, to może serwuje Pan z tej okazji jakieś specjalne przekąski?

Lubię ten dzień, bo jest to kolejna okazja do wygłupów, a te uwielbiam! Jednak jakoś nigdy nie mam czasu na przygotowanie wyjątkowego, strasznego i przerażającego menu.. zazwyczaj kończy się na mleczku i ciasteczkach.

Kiedy za oknami robi się szaro, lubimy poprawiać sobie humor jedzeniem. Jaki jest Pański comfort food na te długie jesienne dni?

Zawsze staram się jeść sezonowo i korzystać z tego co najlepsze w danej porze roku. Jednak moim ulubionym sposobem na poprawę nastroju w jesienne wieczory są aromatyczne dania, pełne pachnących orientalnych przypraw… często wracam w tym okresie do kuchni orientalnych… tajskiej, marokańskiej czy indyjskiej… już sam aromat prażenia na patelni mieszanki garam masala powoduje uśmiecha na mojej twarzy. A z naszych polskich klasyków? Kaczka w pomarańczach i imbirze świetnie się sprawdza jako niedzielna propozycja obiadowa.

W te chłodne dni nic nie otula lepiej niż roznoszący się po domu zapach ciasta lub chleba. Jakie są Pańskie popisowe wypieki na słodko i słono w sezonie jesiennym?

Jesień kojarzy mi się z szarlotką i uwielbiam ją robić. Mamy wtedy najlepsze jabłka i jest ich pod dostatkiem. Poza tym zapach cynamonu, który unosi się w mojej kuchni poprawia mocno nastrój w te coraz dłuższe wieczory. Zresztą szarlotka i różnego rodzaju jabłeczniki, to chyba jeden z moich ulubionych słodkich wypieków. Poza tym dania ze wspomnianymi grzybkami… risotto, quiche, czy makarony często pojawiają się jako propozycje obiadowe dla rodziny… Pamiętam bodajże 2 lata temu, gdy grzyby zbierałem jeszcze w listopadzie! I z racji tego, że półki w spiżarni były już pełne przetworów, musiałem się z nimi „rozprawiać” na bieżąco..

Jedzenie to najskuteczniejszy sposób na walkę z jesienną chandrą, ale drugą sprawdzoną metodą jest dobry seans przed telewizorem. Jakiś czas temu wspólnie z bratem stworzyliście autorski program "Zawieruchy przepis na kino", w którym prezentowaliście największe filmowe hity od kuchni. Jakie jest Pańskie ulubione danie z wielkiego ekranu i który film jest Pana zdaniem najbardziej „apetyczny”?

Uwielbiam filmy, w których motyw jedzenia się przewija, bądź jest głównym elementem fabuły. Jest ich całe mnóstwo i pewnie teraz wrócę do nich po raz kolejny. Kocham scenę z filmu „Bękarty wojny” kiedy Landa w jednej ze scen zajada się strudlem. Przerażenie w oczach Shosanny kontrastuje z niezwykle apetycznie wyglądającym deserem oraz sposobem, w jakim Landa się nim zajada. Majstersztyk. Tak jak wspomniałem uwielbiam sceny z jedzeniem w tle, a najlepszym przykładem tego jest jedna z moich ulubionych scen z „Misia”, która rozgrywa się w barze mlecznym… Ach ta gryczana! Jeśli chodzi o sam film, to ostatnio miałem przyjemność obejrzeć „Toskanię”. Gorąco polecam. Jednak nie siadajcie do tego filmu głodni, bo może się to skończyć niespodziewanym atakiem na lodówkę.

Wieczór przed telewizorem nie zawsze jednak oznacza film, ale też programy telewizyjne. Jesienią rusza kolejny sezon MasterChef Polska. Czy jako zwycięzca 8. edycji tego show śledzi Pan na bieżąco nowe sezony?

Oczywiście, że tak. To przecież program, który dużo zmienił w moim życiu i mam do niego ogromny sentyment. Szczerze, to czekam na kolejne edycje zarówno dorosłych, ale też juniorów. Nie ukrywam, że za każdym razem gdy oglądam wspomnienia powracają, ale o to przecież chodzi. Bardzo mnie ciekawi kto zostanie 11. Polskim Masterchefem.

Bardzo dziękuję za rozmowę!