Babciny sposób na skrzypiące kolana i stawy to gęsty i aromatyczny rosół kolagenowy. W jego skład najczęściej wchodzą gicze wieprzowe, kości wołowe i ogon, a także łapki kurze czy kacze. Skomponowany z tych kilku składników bywa najlepszym remedium na bolące stawy. Żelatynowy rosół jest najlepszy wtedy, gdy powstała galareta jest tak twarda, że można ją kroić nożem. Gotowe porcje można wekować lub mrozić, aby solidny gar kolagenu wystarczył na kilkanaście dni. Sprawdźcie, co zrobić, aby wydobyć z mięsa i kości najwięcej białka budulcowego.

Co dodać, aby uzyskać gęsty i kleisty rosół?

Rosół na kościach powinien gotować się od 2 do 3 dni. W ten sposób wyciągniemy ze składników to, co najlepsze. Powolny proces pozwala na łagodniejsze i dokładniejsze rozbicie białek, wchodzących w skład kolagenu. Co zrobić, aby zwiększyć ilość żelatyny i przyspieszyć proces? Wystarczy dolać odrobinę octu. Smak i zapach rosołu nie zmieni się - ten dodatek wspomoże wydobycie składników odżywczych z wygotowywanych kości.

Idealnie sprawdzi się ocet spirytusowy lub winny. Przygotowujecie ocet jabłkowy z własnych jabłek z ogrodu? Tym lepiej, to jedna z najłagodniejszych smakowo propozycji. Dodajcie go w połowie gotowania, aby wniknął głębiej w tkanki mięsa i rozpuścił białko. Dzięki temu uzyskacie gęstszy i bardziej kleisty rosół.

Co zrobić z tłuszczem zbierającym się na górze bulionu?

Tłuszcz powstający na powierzchni rosołu można zebrać tuż po schłodzeniu dania w lodówce czy na balkonie. Idealnie oddziela się łyżką od powstałej żelatyny. Nie wyrzucajcie go. Posłuży do podsmażania mięsa z rosołu czy warzyw, które chcecie dodać do pasztetu czy krokietów. Poprawi smak i konsystencję dania i sprawi, że będzie wilgotne i soczyste.