Lubicie karpia w galarecie i smażonego w panierce, ale denerwuje was wydłubywanie z niego niewielkich ości? Przygotujcie go w taki sposób, a pozbędziecie się problemu i będziecie mogli cieszyć się smakiem ryby bez martwienia się o nieprzyjemną, kłującą niespodziankę. 

W czym moczyć karpia, żeby nie miał ości?

Oczywiście na wstępie należy zaznaczyć, że duże, twarde ości należy bezwzględnie wyjąć z ryby ręcznie. Można to jednak łatwo zrobić przy pomocy zwykłej pęsety. Znacznie trudniejszym procesem jest jednak wydłubywanie tych najmniejszych, ledwo widocznych ości. Często są one nie do wypatrzenia gołym okiem i nie zauważamy ich, obrabiając surową rybę, a dają o sobie znać dopiero na talerzu. Jest jednak na nie pewien babciny sposób. Otóż świeżego karpia warto jeszcze przed smażeniem natrzeć mieszanką soku z cytryny z solą i odstawić do moczenia na noc, a najlepiej nawet na całą dobę. Ta kwaśna mikstura zmiękczy malutkie ości i ułatwi ich rozpad, dzięki czemu, po usmażeniu problem sam zniknie. Jeśli chcecie dodatkowo pozbawić rybę mulistego zapachu, możecie wymieszać ten duet składników z mlekiem.

Jak przyrządzić karpia, żeby nie miał ości?

Inną skuteczną metodą jest również poprzecznie nacinanie karpia w niewielkich odstępach. Jak naciąć karpia, żeby nie miał ości? Najlepiej robić niewielkie nacięcia co 2-3 milimetry, uważając przy tym, aby nie przeciąć skóry. Nacinając filet w kilku różnych miejscach, łamiemy ości na mniejsze fragmenty. Dzięki temu, podczas smażenia, gorący tłuszcz wnika w nacięcia i powoduje, że ości stają się kruche. Jeśli więc chcecie mieć maksymalną pewność, że ryba będzie bezpieczna do jedzenia, najlepiej zastosujcie obie te metody i najpierw zamarynujcie surowy filet w cytrynie i soli, a tuż przed smażeniem dodatkowo go ponacinajcie. Tak przygotowanego karpia wyjmujemy potem z marynaty, lekko osuszamy i smażymy lub gotujemy jak zwykle.