Magda Pomorska: Drony, ekonomia, perkusja, sport, warsztaty kulinarne… Twój styl życia jest bardzo aktywny! Jak znajdujesz czas na gotowanie i celebrowanie posiłków?
Matteo Brunetti: We Włoszech każdy posiłek jest zaplanowany i ma swoją porę dnia, która jest na niego poświęcona. Niezależnie od ilości obowiązków, które mam, planuję wszystkie swoje aktywności tak, aby znaleźć moment na obiad. I tak, każdego dnia o 13:00 zatrzymuję się i znajduję czas, aby zgodnie z włoską tradycja zjeść pastę. To dla mnie bardzo ważne i wierzę, że wszystko da się zaplanować przy dobrej organizacji dnia. Nawet chwilę na swój ulubiony posiłek.
Czy masz swojego kulinarnego guru lub osobę, która inspiruje Cię w kuchni?
Moją największą inspiracją są kucharze, którzy każdego dnia czerpią ze swojej tradycyjnej, narodowej kuchni i dodają jej nowoczesnego sznytu. Podziwiam chefów, których wiedza i kreatywność jest tak duża, że potrafią odczarowywać regionalne dania i docierać z nimi do masowego odbiorcy. Taki też jest mój cel w życiu. Większość osób uważa, że doskonale zna włoską kuchnię, bo na co dzień jada makaron czy pizzę. A przecież włoska kuchnia to jedna z najbogatszych kuchni na świecie. Chciałbym ją pokazać w zupełnie nowej odsłonie, złamać tradycję moją kreatywnością.
Pochodzisz z włoskiej miejscowości Frascati, ale obecnie mieszkasz w Polsce. Czym urzekł Cię kraj nad Wisłą?
Moja babcia i mama pochodzą z Polski, więc Polska zawsze była bliska mojemu sercu. Co prawda urodziłem się we Włoszech i mam podwójne obywatelstwo, ale to tutaj spędzałem większość wakacji i ferii zimowych. Początkowo, po przeprowadzce do Polski, zamieszkałem w swoich rodzinnych stronach, czyli w Trójmieście. Ale z czasem doszedłem do wniosku, że nadeszła pora, żeby przeprowadzić się do Warszawy. W końcu to tutaj toczy się całe życie towarzyskie. To też najlepsze miejsce, aby rozwijać swoją karierę. Szczególnie jeśli chce się – tak ja – działać w mediach tradycyjnych i społecznościowych.
Jurorów „MasterChefa” skusiłeś przepisem „Z Włoch do Polski”, czyli daniem łączącym krewetki i sezonowe szparagi. Jak na co dzień łączysz włoską i polską kuchnię?
Ze względu na to, że jestem pół-Polakiem i pół-Włochem połączenie tych dwóch kuchni jest dla mnie czymś naturalnym i czymś, co od zawsze było obecne w moim życiu. Teraz – kiedy mieszkam sam – to połączenie nadal jest obecne i powszechne. Najczęściej gotuje typowe, tradycyjne włoskie potrawy, ale z wykorzystaniem lokalnych i świeżych polskich produktów. Ale jestem też fanem typowo polskich potraw – takich jak schabowy czy pierogi.
Gdzie najlepiej Ci się gotuje – w Polsce, we Włoszech, a może wspominasz gotowanie w Sydney, gdzie Guillaume Brahimi gościł uczestników 6. edycji „MasterChef Polska”?
Nie da się ukryć, że najbardziej lubię gotować we Włoszech, gdzie jest zawsze piękna pogoda, gotuję dla najbliższych kolację lub obiad i możemy wszyscy razem delektować się nią na świeżym powietrzu. Oczywiście, gotowanie dla Guillaume Brahimi będę wspominał przez całe swoje życie, nie tylko dlatego, że to wyzwanie skończyło się zakończeniem mojej przygody w programie Masterchef. Przede wszystkim przyrządzenie jego flagowego dania było przekroczeniem wszystkich moich granic kulinarnych. Niesamowitym przeżyciem było też dla mnie to, że byłem jedynym kucharzem, który miał okazję gotować w jego kuchni.
W jednym z odcinków „MasterChef Polska” gotowałeś razem z mamą Elżbietą. Wybraliście przegrzebki smażone na oleju z sokiem z limonki i karmelizowaną skórką z limonki. Owoce morza często goszczą na stole w Twoim domu?
Mama zawsze była dla mnie inspiracją. Jej dania kuchni włoskiej, polskiej, azjatyckiej czy fusion są niezapomniane. To tak naprawdę dzięki mamie zaczęła się moja cała kulinarna przygoda. Zresztą namawiałem mamę bardzo długo, żeby zgłosiła się do Masterchefa, ale kiedy to się nie udało, postanowiłem sam zaryzykować. Tym bardziej, bardzo dobrze wspominam odcinek, w którym mogliśmy razem gotować. A owoce morza? Jak to we Włoszech – owoce morza są jednym z głównych składników. Tutaj, w Polsce, mam większą trudność ze znalezieniem świeżych owoców morza, dlatego nie pojawiają się już tak często w moich daniach. Zdecydowanie wolę gotować i doceniać lokalne składniki. Owocami morza nacieszę się we Włoszech (uśmiech).
Jak wygląda przygotowanie do posiłku we Włoszech i zasiadanie przy wspólnym stole?
Najważniejsze posiłki we Włoszech to obiad i kolacja. Ale we włoskiej kulturze nie są ważne tylko dania, ale też atmosfera i goście, którzy biorą udział w celebracji. Im więcej osób, tym lepiej – jedzenia robi się jak dla wojska. Najważniejsze jest wspólne spędzanie czasu, opowiadanie historii czy żartowanie z kolegami. We Włoszech wszystkie restauracje zamykane są dopiero o 1:00 w nocy, ponieważ po posiłku wszyscy dalej siedzą, rozmawiają i piją włoskie wino.
A czy jest coś, co Cię zaskakuje w polskim podejściu do posiłków – święta czy przyjęcia weselne wyglądają u nas dość charakterystycznie.
Na pewno na polskim weselu zaskoczyło mnie to, że na weselach się bardziej pije niż je. I to, co często powtarzam, najlepiej to podsumowuje: „kiedyś byłem na polskim weselu... i to, co pamiętam, to że byłem”. Jeśli o chodzi o święta w Polsce, to je po prostu uwielbiam, a szczególnie klimat, który tworzy się przy stole, śpiewanie kolęd. Polskie święta to zdecydowanie najładniejsze święta na świecie.
Czego Polacy mogą się nauczyć od Włochów w kuchni i podejściu do jedzenia?
To, czego chciałbym nauczyć Polaków, to przede wszystkim zrozumienia, że włoska kuchnia jest bardzo prosta i świeża. Wiem, że Polacy mają tendencję do tego, żeby coś dodać od siebie do przepisów, z których korzystają. Ale szczerze ich zachęcam, żeby z włoskimi przepisami tego nie robili. Warto ugotować włoską, tradycyjną potrawę zgodnie z wytycznymi, dopiero wtedy można docenić magię włoskiej kuchni.
Komentarze