Chianti to restauracja należąca do rodzeństwa Kręglickich. Może to nie jest najważniejsza informacja, ale dla nas nazwisko Kręglickich oznacza jakość. U nich po prostu zawsze jest smacznie! Stawiają na uczciwe jedzenie, a to zawsze się sprawdza.
Chianti – włoskie smaki dla mięsożerców
Dania w Chianti są proste, ponieważ liczy się w nich dobry produkt. To świetnej jakości mięso, ser czy warzywa są na pierwszym planie. Menu mięsne rozpoczęła klasyczna przystawka, czyli tatar z polędwicy wołowej z pane carasau, czyli cienkim chrupiącym chlebkiem z nutą trufli. Nic dodać, nic ująć. Zupa, która pojawiła się na stole jako drugie danie jest taka sama w menu mięsnym i wegetariańskim. To krem z porów z oliwą truflową. Aksamitna konsystencja przyjemnie kontrastowała z chipsami z pora, a oliwa dodała zupie charakteru.
Kolejne danie to kurek z pieca z szafranowym risotto. Kurek to bardzo delikatna, niewielka ryba, w tym przypadku podawana z kremowym risotto. Dokładnie wycieramy talerz chlebem – pycha! Danie główne jest konkretnym kawałkiem mięsa. Filet z polędwicy wołowej, w naszym przypadku średnio wysmażony, z absolutnie fenomenalnym, słodko-słonym sosem z octu balsamicznego i fenkułem to danie, które naprawdę zaspokoi każdego mięsożercę.
Chianti – uczta dla wegetarian
Przyjęło się, że jedno z dwóch menu podczas festiwalu jest wegetariańskie. Tak było i tym razem. Zaczęliśmy od mieszanych sałat z marynowanym karczochem i mięciutkimi mini mozzarellami. Ach, ten parmezan na górze!
Po zupie, czyli wspomnianym kremie z porów, zjedliśmy tortellini z mascarpone i topinamburem. I to właśnie to danie smakowało nam z obydwu menu najbardziej. Fantastyczne cienkie ciasto, miękkie, ale stawiające lekki opór podczas gryzienia i farsz pachnący ziemistym topinamburem – wszystko tu grało.
Danie główne z kolei odczarowało dla nas kalafiora, który często w restauracjach podawany jest w nudny sposób. Tutaj został porządnie przyprawiony, między innymi pastą z suszonych pomidorów i zgrillowany niczym stek. Do tego ciecierzyca i orzeźwiające pestki granatu, smacznie.
Deser, znów w obu wersjach menu taki sam, to semifreddo. Nie byłoby w nim nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, że dodano do niego likier pomarańczowy. Smak likieru w połączeniu z rozpływającym się w ustach lodowym deserem to idealne, nie za słodkie podsumowanie włoskiej kolacji. No, poza kieliszeczkiem limoncello na trawienie oczywiście!
Festiwal Fine Dining Week to wyjątkowa okazja spróbowania popisowych dań szefów kuchni najlepszych restauracji. W wybranych miastach, między innymi w Warszawie, Krakowie czy Trójmieście w cenie 129 zł zdegustujecie 5 różnych dań. Stoliki rezerwujcie z wyprzedzeniem, co najmniej dzień wcześniej. Uwaga, wolne miejsca szybko znikają, zwłaszcza w popularnych lokalach! Festiwal trwa do 1 marca.
Komentarze