Magdalena Pomorska: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią?
Karolina Rutkowska / Karola w pixelach: Tak naprawdę był to naturalny proces. Zaczęło się od różowej turbocyfrówki Kodaka, którą dostałam od rodziców za 6 lat starań w szkole podstawowej. Biegałam z nią wszędzie i fotografowałam wszystko, co mnie otaczało. Na koniec gimnazjum dostałam pierwszą lustrzankę i wybierając się dalej do technikum gastronomicznego fotografia kulinarna spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. No i się zaczęło (uśmiech).

Co jest najtrudniejsze w pracy z jedzeniem?

To ciężkie pytanie. Dla mnie jest wciąż wiele trudnych elementów podczas pracy, bo cały czas się uczę i jeszcze długa droga przede mną. Czasem to niefortunne światło, którego jest za dużo albo za mało - szczególnie, że fotografuję tylko przy naturalnym świetle, a czasem figle płata mi jedzonko, które jest przepyszne, ale nie do końca fotogeniczne.

Pierwszy kulinarny kadr, z którego jestem wyjątkowo dumna to…

Jest takie jedno zdjęcie. 29 maja 2014 roku w naszym technikum odbywał się jakiś zjazd stołecznej śmietanki. Podczas całego wydarzenia gotowali dla nich najlepsi uczniowie, a swoją prelekcję miał sam Grzegorz Łapanowski. Przechodząc do meritum - Grzegorz przyjechał tam na zaproszenie jednego z uczniów, z którym gotował na co dzień podczas warsztatów i co najśmieszniejsze był nim mój obecny narzeczony, którego tamtego dnia poznałam. Michał razem z kolegami i Grześkiem przygotowali sałatkę z nowalijek z jadalnymi kwiatami, chimichurri i piersią z kaczki, a ja jako szkolny fotograf miałam okazję to danie sfotografować. Nie dość, że samo zdjęcie wylądowało na Facebooku Grześka, co było dla mnie wtedy ogromnym wyróżnieniem, poznałam najfajniejszego chłopaka w mieście, to jeszcze pierwszy raz w życiu jadłam wtedy pierś z kaczki i jadalne kwiaty. To prawdziwe sentymentalne combo, które poniekąd rozpoczęło moją prawdziwą przygodę z gastronomią i fotografią zarazem (uśmiech).

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Karola w pixelach / fotograf (@karodziejka) Kwi 4, 2020 o 10:41 PDT

Światło, sprzęt czy stylizacja –  czy to najważniejsze trio w fotografii potraw? Jakie najważniejsze zasady należy zachować w fotografowaniu żywności?

Jeśli miałabym wymienić 3 elementy, które składają się na piękne zdjęcie, to byłyby to: jakościowy produkt/ potrawa z jakościowych produktów, światło, stylizacja. Sprzęt nie jest ważny, biorąc pod uwagę, że praktycznie każdy ma dziś dostęp do dobrego aparatu w smartfonie i żeby zrobić dobre zdjęcie wystarczy poszukać światła i wytrzeć obiektyw ;). Jeśli produkt, który fotografujesz jest super jakości, to broni się na zdjęciu sam. Upieczone warzywa ze skarmelizowaną skórą, płynne i błyszczące żółtko czy super świeża sałata nie potrzebują często żadnej stylizacji, bo szkoda, żeby ich piękno coś zagłuszało! A jeśli o stylizację chodzi to najważniejszy jest prawdziwy, naturalny materiał. Stara emaliowana miska zawsze wygra z plastikiem, a lniany obrus z poliestrem! Aparat wyłapuje substytuty i tanie odpowiedniki prawdziwych materiałów.

Podczas pracy z żywnością nauczyłam się planować kadr zanim jedzenie pojawi się przed obiektywem. W momencie kiedy dostaję talerz z potrawą, jestem gotowa do zdjęcia i dzięki temu mogę wykorzystać potencjał świeżego jedzenia w stu procentach. Moją drugą nieformalną zasadą jest również niewtykanie palców w potrawę zanim jej nie sfotografuję - chociaż czasem jest baaardzo ciężko (śmiech).

Kadr szeroki – kadr bliski – czy to ma znaczenie, jaką potrawę lub produkt chcemy sfotografować?

Moim zdaniem wszystko zależy o tego, jaką wizję ma fotograf i klient oraz co chcemy pokazać na zdjęciu. Kiedy pracuję z Michałem, zawsze dla siebie robię szerszy kadr, bo uwielbiam kiedy poza talerzem na zdjęciu rysuje się historia - np domowego śniadania, albo wystanego przyjęcia, a Michał zawsze chce koncentrować się na potrawie - bo to jest dla niego najważniejsze. No i o gustach się po prostu nie dyskutuje.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez MICHAŁ TOCZYŁOWSKI KUCHARZ (@recklessfork) Mar 6, 2020 o 12:46 PST

Jakie sztuczki zdarzało Wam się stosować, żeby ulepszyć zdjęcia potraw?

Spryskiwacz z wodą i drugi z oliwą to moi przyjaciele podczas sesji, którzy zawsze ożywiają potrawy. Ciekawym zabiegiem jest też tworzenie przypadkowości na zdjęciu - np. luźno rozrzucone orzechy obok talerza, tak naprawdę są misternie układane przez Michała za pomocą pęsety, żeby każdy orzech wyglądał idealne.

Która potrawa w fotografii żywności jest najbardziej problematyczna?

Dla mnie są to wszelkie gulasze, fasolki po bretońsku i jednogarnkowe potrawy, których cudowny smak ciężko jest uchwycić, bo wyglądają na potrawy dużo bardziej "zmęczone życiem" niż na przykład naleśniki z kolorowym sosem, czy kanapka ze świeżą sałatą.

Domowe studio foodfoto – co warto mieć?

Statyw. Jeszcze dwa lata temu powiedziałabym, że statyw ogranicza. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że statyw pozwala kontrolować to, co chcemy uchwycić na zdjęciu - szczególnie w fotografii kulinarnej!