Magdalena Pomorska: Jak zaczęła się Twoja przygoda z fotografią?
Natalia Bogubowicz: Było to w 2014 roku, kiedy kupiłam swoją pierwszą lustrzankę z obiektywem kitowym. Kompletnie nic nie wiedziałam o fotografii. Mało tego, nie miałam zamiaru fotografować jedzenia (uśmiech). Sprezentowałam sobie aparat, by fotografować coś tam... krajobrazy, może jakieś kwiatki? Natomiast od zawsze kocham gotować i takim pierwszym blogiem kulinarnym i pierwszymi zdjęciami potraw, które mnie zachwyciły były te Eweliny Korniowskiej z bloga Kuchnia pełna smaków. I pomyślałam, do diaska! To nic, że nie potrafię, może skoro mam ten aparat, to będę pstrykać jakieś fotki temu, co upichcę? Tak się zaczęło.

Co jest najtrudniejsze w pracy z jedzeniem?

Najtrudniejsze dla mnie jest chyba to, że od przyrządzenia potrawy, poprzez jej ułożenie na talerzu, stylizację, położenie ostatniego okruszka czy ziarenka pieprzu, do pstryknięcia ostatecznej fotki (bo przed tą ostateczną zadowalającą jest przecież kilka takich, w których coś nie do końca zagrało) mija jednak trochę czasu. W tym czasie na zupie zrobił się brzydki kożuszek, owsianka podeschła i za bardzo zgęstniała, a w upalny dzień listki szpinaku zerwane 20 minut temu już robią się wiotkie.
A druga istotna sprawa? Fotografowi, który pracuje przy świetle dziennym, a ja 95% swoich fotografii wykonuję z wykorzystaniem światła naturalnego, niewątpliwie często trudno jest wygrać z aurą za oknem (uśmiech).
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Natalia Bogubowicz (@deliciousplacebynatalia) Mar 25, 2020 o 7:59 PDT

Pierwszy kulinarny kadr, z którego jesteś wyjątkowo dumna to…

Dla mnie takim skokiem milowym i otworzeniem oczu szerzej było to, przed czym długo (sama nie wiem dlaczego) się broniłam. Mówię o fotografowaniu w formacie RAW i na dobre porzuceniu myśli, by brać się za obróbkę plików JPG. W tamtym czasie powstało jedno z moich ulubionych zdjęć - to skromnie położone na talerzyku dwa kawałki ciasta bananowego.

Światło, sprzęt czy stylizacja – czy to najważniejsze trio w fotografii potraw? Jakie najważniejsze zasady należy zachować w fotografowaniu żywności?

Od razu muszę tutaj odrzucić czynnik sprzętu. Podpisuję się też z pełnym przekonaniem pod słowami świetnej fotograf Kingi Błaszczyk-Wójcickiej, że "to nie drogi sprzęt robi dobre zdjęcia, lecz dobry fotograf, który za tym sprzętem stoi". Najważniejsze dla mnie w fotografii kulinarnej jest to, by oglądający moje zdjęcie mógł powiedzieć "chcę zjeść to co widzę, moje ślinianki zaczynają pracować kiedy na to patrzę". 

Kadr szeroki – kadr bliski – czy to ma znaczenie, jaką potrawę lub produkt chcemy sfotografować?

O ile nie fotografujemy pod sztywnymi wytycznymi klienta i z uwzględnieniem szeregu zakazów wynikających z otrzymanego od niego briefu, to jestem zdania... Zrób to tak, jak czujesz, kieruj się intuicją, słuchaj szepcącego w twojej duszy poczucia estetyki. Jeśli masz ochotę w danej chwili opowiedzieć jakąś historię, połóż koszyczek wypełniony truskawkami na brzegu krzesła, uchwyć wszędobylskie trawy, kawałek kapelusza na oparciu i promienie zachodzącego słońca padające na owoce.
Jeżeli chcesz pokazać jak pyszna jest ta truskawka, która pięknie dojrzała w słońcu. Rozkrój ją na pół i zrób zdjęcie makro, które uchwyci wszystkie odcienie czerwieni twojej truskawki, uświadomi odbiorcy zdjęcia jak bardzo jest soczysta i zapewni go o jej słodyczy.

Jakie sztuczki zdarzało Ci się stosować, żeby ulepszyć zdjęcia potraw?

W dzisiejszych czasach już sama obróbka może znacznie ulepszyć zdjęcie, np. takie, które zrobione było w niedostatecznie dobrym świetle. A jeśli chodzi o triki? Kiedy mam sfotografować danie, które podczas przygotowywania traci znacznie na wyglądzie, staram się uratować pewne jego składniki. O co chodzi? Weźmy takie leczo, gdzie wszystkie składniki się duszą, tracą na jędrności, zmieniają kolor po dodaniu pomidorów. Odpowiednio wcześniej wykładam sobie z dania trochę kawałków cukinii, pieczarek, papryki, kiedy są one jeszcze "w dobrym stanie" - oczywiście nie mogą wyglądać na surowe, ale takie odrobinę zblanszowane czy podsmażone. Wtedy wkomponowane w docelowe leczo wyglądają znacznie apetyczniej.
 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Natalia Bogubowicz (@deliciousplacebynatalia) Paź 23, 2018 o 11:41 PDT

Która potrawa w fotografii żywności jest najbardziej problematyczna?

Tak naprawdę to lubię fotografować dosłownie wszystko i lubię wyzwania. Jednak... jak tak się zastanowię, to uświadamiam sobie właśnie, że w swoim portfolio nie mam zdjęć miękkich ciast z kremami. Sporym problemem jest pokazanie jak pięknie wygląda nasze ciasto po przekrojeniu, jakie tam przesmaczne warstwy się ukrywają, ponieważ... otóż to! Cięcie nożem delikatnego wielowarstwowego wypieku często powoduje zatarcie granic poszczególnych warstw. Tak myślę, że niebawem to przemyślenie zaowocuje moimi usilnymi próbami okiełznania tego słodkiego problemu (uśmiech).

Domowe studio foodfoto – co warto mieć?

Przez 6 lat zgromadziłam naprawdę sporo gadżetów do zdjęć. Naczynia kupowane na targach staroci, od wytwórców współczesnej ceramiki, własnoręcznie postarzane deseczki i ściereczki, stare dechy oderwane z jakichś rozpadających się drzwi czy z próchniejącej szafy. Mam też kilka teł, które sama od czasu do czasu wykonuję na potrzeby moich fotografii. Oprócz tego niezbędne minimum to dobry statyw oraz blenda, za którą u mnie robi plaster białego styropianu.

Portfolio Natalii dostępne na Instagramie (@deliciousplacebynatalia) i stronie: https://deliciousplacebynatalia.blogspot.com/